Ostatnie sobotnie przedpołudnie spędziłam w towarzystwie pewnej uroczej Hiszpanki pochodzącej z Barcelony. Już sam fakt konotacji z tym wspaniałym miastem na wstępie gwarantował jej spore pokłady mojej sympatii. A już zupełnie urzekło mnie to, że jej imię Nieves po hiszpańsku znaczy "śnieg". Zachwyca mnie idea, że ktoś może nosić takie imię. A tym bardziej ktoś pochodzący z kraju kojarzonego raczej ze słońcem i plażą, a nie z zimowymi pejzażami.
Być może mój zachwyt był tym większy, że chociaż już powoli wyglądam wiosny, wciąż jestem niesyta tej bieli i skrzypiącego śniegu pod butami, którymi nie dane mi było nacieszyć się w tym roku. Zostawiam więc P.T. Czytelnika, być może podzielającego moją zimową melancholię, z kilkoma pocztówkami z zupełnie niezimowego Paryża, który mimo wszystko nadal dumny i piękny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz