Bezskuteczne nawoływania do sprzątania po psie w imię miłości do swojej dzielnicy. |
Les Halles w kolejnej przebudowie |
Mieszkam zatem w les Halles, które są aktualnie ogromnym placem budowy. Ten fakt nie dodaje zbytnio urody pierwszej dzielnicy Paryża, ale i na to Francuzi znajdą sposób: wystarczy podświetlić różnokolorowymi światłami dźwigi, które tam stoją dzień i noc, i oto mamy coś w rodzaju instalacji sztuki współczesnej. Voila.
Któregoś dnia, wracając do domu, natykam się na swojej ulicy
na dwóch ufryzowanych i wystylizowanych paryżan, prawdopodobnie gejów, z równie
modnym psem na smyczy (gdyby ktoś nie wiedział: yorki są już passé). Słowem, cała trójka jak wycięta z „Harper's Bazaar” czy innego „Vogue'a” (czyli paryski standard). Swoją drogą, stale mnie zastanawia to, jak
ludzie w tym kraju łączą swoje umiłowanie estetyki z powszechnie praktykowanym
i akceptowanym społecznie zwyczajem niesprzątania psich kup?
Modni paryżanie tymczasem wyraźnie zmierzają do bramy mojej
kamienicy. Zwalniam więc kroku, ogarnięta nagle zażenowaniem, że jako ten plebs niegodny będę musiała na ich oczach udać się do piwnicznego wejścia na dziedzińcu, podczas gdy oni
skierują się do któregoś z tych dla lepiej urodzonych ludzi.
Odczekawszy więc chwilę wchodzę i przemykam chyłkiem do
swojej strychopiwnicy. I zaprawdę powiadam Ci, P.T. Czyteniku, wielkie jest
moje zdziwienie, kiedy na schodach spotykam tę wylansowaną parę (i psa)!
Okazują się moimi sąsiadami z dołu. Przy okazji zostaje rozwikłana nurtująca mnie do tej pory kwestia: kto jest właścicielem pretensjonalnej wycieraczki z wielkim napisem „VIP”. Patrzymy przez chwilę na siebie w zdumieniu (nie
licząc psa), po czym mijamy się mamrocząc „Bonjour”. Uprzejmie powstrzymuję chichot aż do momentu, kiedy zatrzaskują się za
mną drzwi mojego mieszkania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz