niedziela, 3 marca 2013

Niedziela na Montmartre

            

Nowe posty tworzy się najlepiej późną nocą, zwłaszcza wtedy, gdy ma się jeszcze zaległą pracę do zrobienia na następny dzień rano. Oto więc i dzisiaj idealne ku temu warunki, by przedstawić relację z kolejnego spaceru po wzgórzu Montmartre (gdyż odkąd odkryłam tę dzielnicę ponownie, mój zachwyt nią nie przemija). Przy niedzieli więc pojawiła się kolejna możliwość, by oddać się jej eksploracji, acz pewne wyzwanie stanowił fakt, iż trasa spaceru przebiegała przez najbardziej oblegane miejsca, gdyż towarzyszył mi Kolejny Gość z Ojczyzny (KGzO), który będąc w Paryżu po raz pierwszy, pragnął na własne oczy objerzeć wszystkie miejsca, o których traktował jego przewodnik. 

Zaczęliśmy zatem ostrożnie przemierzając najpierw rue des Martyrs.

Co rusz natrafiając na jakiś mały, lokalny koniec świata.

By następnie minąć Plac Pigalle.

I westchnąć nad minionymi czasami świetności kankana w Moulin Rouge.

Gdzie jednakowoż można się za to sfotografować na kratce wentylacyjnej metra, mniej lub bardziej udatnie kopiując słynną pozę Marylin Monroe z rozwianym włosem i garderobą. 

Następnie klucząc bocznymi uliczkami celem ominięcia najbardziej uczęszczanych szlaków, nie pozostało nam nic innego, jak bohatersko udać się do bazyliki Sacré-Cœur.
             

             

Niestety wszyscy, którzy pragnęli podziwiać panoramę miasta w słońcu, musieli pogodzić się z faktem, że ich życzeniu aż nadto stało się zadość, ponieważ tego dnia Paryż niemal całkowicie tonął w nadmiarze światła, co mogło utrudniać lokalizację pewnych strategicznych obiektów.

Ale dzielnych admiratorów tak widoków, jak i kościoła bynajmniej nie brakowało.

             

Tak więc mimo niewątpliwych uroków miejsca, chwilami uczestnictwo w wielkiej, międzynarodowej akcji pod hasłem "Zapełnijmy szczelnie całą wolną przestrzeń na Montmartre!" przyprawiało o pragnienie wielokrotnego samobójstwa. Dlatego też ostatecznie i my wzięliśmy przykład z mieszkańców, którzy po drugiej stronie wzgórza, z dala od rozentuzjazmowanych tłumów, ze spokojem i błogością spacerowali lub wystawiali twarze do słońca w kawiarnianych ogródkach.





                

2 komentarze:

  1. o matko, u Was jest, za przeproszeniem... WIOSNA!
    zazdraszczam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Początki, owszem. Acz goście z Polski przybywający z nastawieniem (i odzieniem) na temperatury niemal majowe, narzekają od paru dni, że w cholerę zimno... :-)

    OdpowiedzUsuń