sobota, 1 grudnia 2012

Remont po francusku

Narzędzia pracy mojego pana budowlańca.



Jeśli ktoś kiedykolwiek sądził, że opisy francuskiej rzeczywistości Petera Mayle'a są przesadzone oraz, że Stephen Clarke w swoich książkach się zbytnio wyzłośliwia, spieszę donieść, że otóż nie i nie. Czyli kursu akceptacji różnic kulturowych ciąg dalszy. Odcinek: Remont.

            Kiedy obejmuję w posiadanie moje 17 metrów, zaczynam z miejsca rozmyślać, jak się na nich szybko i wygodnie urządzić. W przypływie entuzjazmu i asertywności udaje mi się nawet wymóc na agencji nieruchomości oraz właścicielu kamienicy obietnicę przeprowadzenia kilku drobnych prac w mieszkaniu, ponieważ remont to chyba za duże słowo w tym kontekście. Przynajmniej ja tak sądzę. 

            Po wizycie właściciela i jego akceptacji moich śmiałych planów, codziennie wyglądam z niecierpliwością ekipy remontowej. Zwłaszcza, że nie mam jeszcze mebli, więc tym sprawniej można by przeprowadzić akcje typu malowanie dwóch brudnych ścian (pozostałe cztery  ponieważ mój pokój jest szalonym sześciokątem  nie zyskały aprobaty pana właściciela jako względnie czyste). Po dwóch tygodniach mój entuzjazm nieco opada. Po dwóch miesiącach, podczas których zdążyłam umeblować mieszkanie i się w nim zadomowić, zaczynam czuć się niemal przywiązana do malowniczej plamy na rzeczonych dwóch ścianach. W międzyczasie mój kalendarz zapełnia się wizytami rodaków spragnionych ujrzenia Paryża (i mnie przy tej okazji).

            Wówczas to, w szczytowym momencie sezonu, kiedy jedni goście już bytują u mnie, a drudzy szykują się do drogi, dzwoni miła pani z agencji, by poinformować, że za dwa dni wkracza ekipa remontowa. Telefon z gatunku bardziej oznajmujących niż pytających. Ale pełna wiary w ludzi dochodzę do wniosku, że dwóch panów budowlańców pracujących od 8.30 do 17.00 szybko upora się ze wszystkim. 

            Panowie przybywają w wyznaczony dzień o godzinie... 11.30. Stanowią tak pocieszną parę, że wybaczam im nawet to drobne spóźnienie. Jeden zwie się Antonio i jest z pochodzenia Hiszpanem odzianym w skórzaną kurtkę. Ponadto roztacza wokół siebie intensywną woń wody kolońskiej. Drugiemu brak zębów na przedzie, ale za to imponuje podstawową znajomością polskiego (gdyż, jak mi oznajmia, jego najlepszy przyjaciel pochodził ze Słupska – niniejszym pozdrawiamy mieszkańców Pomorza). Panowie rozglądają się po mieszaniu, w międzyczasie znosząc wiadra, drabiny i wszelaki sprzęt. Obserwując ich werwę, pytam, ile im zajmą prace (z nadzieją na odpowiedź typu: „maksymalnie trzy dni” – bo moim skormnym zdaniem dwa wystarczyłyby na wszystko). Panowie jednak z poważnymi minami spoglądają po sobie, potem po mieszkaniu, a po chwili wzdychania i kilku drapnięciach po głowie odpowiadają: „Jest tu parę rzeczy do zrobienia... Hmm, jakieś dwa tygodnie!. A po chwili dorzucają radośnie: „Ooo, ale jest już prawie południe, nie ma sensu zaczynać, więc pójdziemy od razu na obiad! Wracamy za półtorej godziny. Miłego dnia!. Hmm, ja zamiast jeść, chyba sobie tymczasem zapodam kieliszek wina. Albo dwa. Ewentualnie siedem.


10 komentarzy:

  1. Z niecierpliwością czekam na część dalszą oraz foty "przed" i "po". Faisable? :) Uściski z Polszy! Kaśka D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie, Kasiu, ponieważ plama na ścianie, która była głównym obiektem całego remontu, została usunięta jako pierwsza...

      Usuń
  2. ja tam ich rozumiem. nie zaczyna się pracy przed samym obiadem, bo trzeba ją będzie przerwać w nieodpowiednim momencie i cała praca może iść na marne. niechinspiracją będzie nam pani Halinka: http://pani-halinka.pl/comic/comic/102-0052/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się z nimi zgadzam. Do tego stopnia nawet, że jeśli nie powiedzie mi się we Francji kariera nauczycielska, zamierzam zostać malarzem pokojowym! Myślę, że wiele pokoju będę mogła przynieść obywatelom tego kraju!

      Usuń
  3. Pomarańczowa skrzyneczka bardzo stylowa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan Antonio niestety nie zostawił skrzyneczki. Zostawił mi za to swój numer telefonu! ;-)

      Usuń
  4. Cześć!
    Ja również nie mogę się doczekać dalszej części:)Nie chciałabym Cię martwić ale tym tempem może im zająć nawet więcej niż dwa tygodnie ale dzięki temu będziesz miała temat na serię opowiadań:)
    Pozdrawiam serdecznie! Anka Ż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ku mojemu absolutnemu zdziwieniu, czy wręcz zszokowaniu, panowie zakończyli z nagła swe prace już po pięciu dniach...

      Usuń
  5. Aga, gorące pozdrowienia!!! a Twój blog jest moim ulubionym:) I czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg wydarzeń.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo i obiecuję następne części już wkrótce!

      Usuń