Narzędzia pracy mojego pana budowlańca. |
Jeśli ktoś kiedykolwiek sądził,
że opisy francuskiej rzeczywistości Petera Mayle'a są przesadzone oraz, że
Stephen Clarke w swoich książkach się zbytnio wyzłośliwia, spieszę donieść, że
otóż nie i nie. Czyli kursu akceptacji różnic kulturowych ciąg dalszy. Odcinek: „Remont”.
Kiedy
obejmuję w posiadanie moje 17 metrów, zaczynam z miejsca rozmyślać, jak się na
nich szybko i wygodnie urządzić. W przypływie entuzjazmu i asertywności udaje mi
się nawet wymóc na agencji nieruchomości oraz właścicielu kamienicy obietnicę
przeprowadzenia kilku drobnych prac w mieszkaniu, ponieważ „remont” to chyba za
duże słowo w tym kontekście. Przynajmniej ja tak sądzę.
Po
wizycie właściciela i jego akceptacji moich śmiałych planów, codziennie wyglądam
z niecierpliwością ekipy remontowej. Zwłaszcza, że nie mam jeszcze mebli, więc
tym sprawniej można by przeprowadzić akcje typu malowanie dwóch brudnych ścian
(pozostałe cztery – ponieważ mój pokój jest szalonym sześciokątem – nie zyskały aprobaty pana właściciela jako względnie czyste). Po dwóch tygodniach mój
entuzjazm nieco opada. Po dwóch miesiącach, podczas których zdążyłam umeblować
mieszkanie i się w nim zadomowić, zaczynam czuć się niemal przywiązana do
malowniczej plamy na rzeczonych dwóch ścianach. W międzyczasie mój kalendarz
zapełnia się wizytami rodaków spragnionych ujrzenia Paryża (i mnie przy tej
okazji).
Wówczas
to, w szczytowym momencie sezonu, kiedy jedni goście już bytują u mnie, a drudzy szykują się do drogi, dzwoni miła pani z
agencji, by poinformować, że za dwa dni wkracza ekipa remontowa. Telefon z
gatunku bardziej oznajmujących niż pytających. Ale pełna wiary w ludzi dochodzę do
wniosku, że dwóch panów budowlańców pracujących od 8.30 do 17.00 szybko upora
się ze wszystkim.
Panowie
przybywają w wyznaczony dzień o godzinie... 11.30. Stanowią tak pocieszną parę, że wybaczam im nawet to drobne spóźnienie.
Jeden zwie się Antonio i jest z pochodzenia Hiszpanem odzianym w skórzaną
kurtkę. Ponadto roztacza wokół siebie intensywną woń wody kolońskiej. Drugiemu brak
zębów na przedzie, ale za to imponuje podstawową znajomością polskiego (gdyż,
jak mi oznajmia, jego najlepszy przyjaciel pochodził ze Słupska – niniejszym pozdrawiamy mieszkańców Pomorza). Panowie
rozglądają się po mieszaniu, w międzyczasie znosząc wiadra, drabiny i wszelaki
sprzęt. Obserwując ich werwę, pytam, ile im zajmą prace (z nadzieją na odpowiedź typu: „maksymalnie trzy dni” – bo moim skormnym zdaniem dwa wystarczyłyby na wszystko). Panowie jednak z poważnymi minami spoglądają po sobie, potem po mieszkaniu, a po chwili wzdychania i kilku
drapnięciach po głowie odpowiadają: „Jest tu parę rzeczy do zrobienia...
Hmm, jakieś dwa tygodnie!”. A po chwili dorzucają radośnie: „Ooo, ale jest już
prawie południe, nie ma sensu zaczynać, więc pójdziemy od razu na obiad! Wracamy za półtorej
godziny. Miłego dnia!”. Hmm, ja zamiast jeść, chyba sobie tymczasem zapodam kieliszek wina. Albo
dwa. Ewentualnie siedem.
Z niecierpliwością czekam na część dalszą oraz foty "przed" i "po". Faisable? :) Uściski z Polszy! Kaśka D.
OdpowiedzUsuńNiestety nie, Kasiu, ponieważ plama na ścianie, która była głównym obiektem całego remontu, została usunięta jako pierwsza...
Usuńja tam ich rozumiem. nie zaczyna się pracy przed samym obiadem, bo trzeba ją będzie przerwać w nieodpowiednim momencie i cała praca może iść na marne. niechinspiracją będzie nam pani Halinka: http://pani-halinka.pl/comic/comic/102-0052/ :)
OdpowiedzUsuńTeż się z nimi zgadzam. Do tego stopnia nawet, że jeśli nie powiedzie mi się we Francji kariera nauczycielska, zamierzam zostać malarzem pokojowym! Myślę, że wiele pokoju będę mogła przynieść obywatelom tego kraju!
UsuńPomarańczowa skrzyneczka bardzo stylowa!
OdpowiedzUsuńPan Antonio niestety nie zostawił skrzyneczki. Zostawił mi za to swój numer telefonu! ;-)
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńJa również nie mogę się doczekać dalszej części:)Nie chciałabym Cię martwić ale tym tempem może im zająć nawet więcej niż dwa tygodnie ale dzięki temu będziesz miała temat na serię opowiadań:)
Pozdrawiam serdecznie! Anka Ż.
Ku mojemu absolutnemu zdziwieniu, czy wręcz zszokowaniu, panowie zakończyli z nagła swe prace już po pięciu dniach...
UsuńAga, gorące pozdrowienia!!! a Twój blog jest moim ulubionym:) I czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg wydarzeń.....
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo i obiecuję następne części już wkrótce!
Usuń